Coś się, coś się popsuło i najwyższa przerzutka przestała wskakiwać. Podłubałem trochę przy niej sam, ale szybko dałem spokój, urządzenia, mechanizmy i inne takie techniczne dziwolągi to nie dla mnie. Potrafię zepsuć budzik śpiąc jedynie w jego pobliżu. Szczęściem przypomniałem sobie, że Stara Kubiakowa, co to zawsze wie kto, gdzie, z kim, kiedy i za ile mówiła mi całkiem niedawno o nowym warsztacie naprawczym otwartym gdzieś tu w okolicy jakiś..
Rzeczy najnowsze:
Telewizor mieliśmy wtedy malusi. Ekran ot, wszystkiego czternaście cali, taka archaiczna przekątna, zupełnie zapomniana w dzisiejszym RTV. Żeby cokolwiek obejrzeć, jakiś film czy mecz, siadałem sobie najczęściej na dywanie, niedaleko od odbiornika. Taki przedpotopowy telewizor, wyposażony w klasyczny kineskop, miał jednak nad dzisiejszymi plazmami jedną przewagę – mógł się na nim bez problemu położyć kot. Luna chętnie kładła się na telewizorze, zwłaszcza podczas wiadomości. Widocznie lubiła sączącą się z nich..
Bjorn Długobrody zaśmiał się złowrogo, zawinął mieczem i zaatakował. Wyszczerbiona klinga minęła zastawę i ugodziła mnie w brzuch. A dokładnie to w stalową klamrę pasa, która – co właśnie sobie uświadomiłem – i tak od dłuższej chwili boleśnie wpijała mi się w podbrzusze, dekoncentrując i utrudniając walkę. Upadłem na plecy, na rozgrzane południowym słońcem deski pokładu. Widząc to moi dzielni karaibscy piraci wrzasnęli wściekle i ze zdwojoną energią rzucili się..
Pies piszczał, więc trzeba było wyjść, choć wiało i było zimno jak w studni na Alasce. Już dwadzieścia metrów od klatki poczułem, że lewy but ciśnie mnie bardziej niż prawy. – Oho! – pomyślałem – pięknie, nie ma co. Lewa stopa mi puchnie. Wszystko jasne: krążenie siada… Takie niesymetryczne obrzęki kończyn to nie może być nic innego. Zatrzymałem się. Po kręgosłupie spłynęła kropla gorącego potu, wraz z lodowatą świadomością, że..
– Smakowało? – zapytał ojciec, ledwo skończyłem wycierać talerz po jajecznicy kawałkiem skórki od chleba. – Mmmm… – potwierdziłem. I zjadłem ten kawałek. A co. Wzrok miał wlepiony w jakąś broszurę czy książeczkę, leżącą na stole. Znowu. – Najadłeś się? – dopytał. – Jeszcze jak – stęknąłem odsuwając talerz. – Napchałem się jak małe prosię. Ojciec pokiwał głową z aprobatą. – To dobrze. Herbatę dopij – powiedział. – I do..